piątek, 27 października 2017

I znów te jesienne Bieszczady

Tego roku chciałem złapać kontrastową jesień, a w szczególności tą w Bieszczadach. Ucieka ten czas bardzo szybko i w sumie zdążyłem tylko na trzy jesienne wyjazdy, zanim jeszcze liście tworzyły na drzewach piękną paletę kolorów, a może aż trzy, bo te moje wypady dostarczyły mi wielu wrażeń. W dniu powrotu z Karkonoszy, Krzysio zbierał się w Bieszczady, a ja niewyspany, cały dzień zastanawiałem się czy dam radę pojechać z nim. Ale chyba już mnie znacie i wiecie, że ja takich okazji nie przepuszczam łatwo, nawet jeśli miałbym potem schodzić z połoniny na śpiąco. Po wschodzie słońca, w piękne przedpołudnie udało się również spotkać z Bartkiem, który w Bieszczadach był akurat po plenerze z parką i tak jakoś miło spędziliśmy czas razem w drodze na Sine Wiry. To był owocny w zdjęcia tydzień, kilometry w górach, dwa wschody słońca, wspaniałe widoki, przyroda, przestrzeń. Tego mi trzeba było, lecz ciągle jeszcze czuję niedosyt, jeszcze gdzieś bym wyskoczył, lecz pogoda za oknem sprzyja jedynie obróbce zdjęć i wspominaniu tych niezwykłych chwil, na to też jest potrzebny czas.

Na Połoninie Caryńskiej
Krzysztof podczas nadawania mocy aparacikowi, aby robił ładne zdjęcia


























W rezerwacie przyrody Sine Wiry











2 komentarze: