wtorek, 27 czerwca 2017

Zapach i kolory Prowansji

Tak jak w tamtym roku, tak i w tym musiałem pojechać do Prowansji, by podziwiać piękne lawendowe pola. Odkąd tutaj jestem to nie miałem jeszcze niedzieli do odpoczynku, ciągle gdzieś jeżdżę, odsypiam nieprzespane noce w dzień po powrocie. Wolę chodzić niewyspany, ale zaspokojony i choć koszta czasami są spore, to nie puszczam pieniędzy z dymem i nie upajam się alkoholem, więc nigdy tego nie będę żałował, bo coś po tych podróżach pozostanie, piękne, niezastąpione wspomnienia i pamiątka, którą sam tworzę. Wczoraj, gdy dotarłem na miejsce przed świtem, jak jeszcze było ciemno i gdy wysiadłem z auta, to w powietrzu unosiła się mocna, lawendowa woń, nigdy tego nie zapomnę. Prowansja działa na wszystkie zmysły, skosztowałem również miodu lawendowego, to też było czymś niesamowitym. Te zdjęcia różnią się od tamtych z poprzedniego roku, na początku byłem zniesmaczony brakiem światła, gdyż było pochmurnie, ale jeżdżąc po okolicy spotkałem pracujących mężczyzn na polu i zacząłem z nimi rozmawiać, otworzyłem się przed nimi, a oni w zamian otworzyli się przede mną i powstały piękne zdjęcia w trakcie pracy, jestem z nich chyba najbardziej zadowolony. Wiem już, że jak będę się bał rozmawiać z ludźmi i robił zdjęcia z daleka i ukrycia, to nigdy nie wyjdzie to prawdziwie i naturalnie. Co do kolejnych wypraw, to mam głód ogromny, uzależniłem się, chcę poznawać ten świat ile się da, nie przestanę chyba już, bo wszystkiego jeszcze tutaj nie zobaczyłem.

















niedziela, 25 czerwca 2017

Szwajcarska przygoda

Dla takich chwil warto żyć! Nie bez powodu rozpoczynam tego posta takimi słowami. Coś co było jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia, dziś jest kolejną spełnioną przygodą w moim życiu, ale również życiu przyjaciół z fotoklubu. Wiem, że każdy z nas odczuwał radość z bycia w tym miejscu oraz bycia razem, bo to też muszę zaznaczyć, że dojechałem z Francji do Szwajcarii 700 km, byśmy mogli się spotkać i przeżyć wspólnie te kilka dni. Wspaniałym uczuciem było się zobaczyć na miejscu po kilku tygodniach rozłąki. Moim marzeniem jest przynajmniej raz w roku zrobić coś takiego, wędrować beztrosko w pięknym miejscu, spędzać dni z przyjaciółmi na łonie natury i cieszyć się pięknem otaczającego świata oraz wykorzystywać ciszę by usłyszeć własne myśli. Bardzo potrzebowałem tego, oderwać się od bezlitosnej codzienności, chłonąć pozytywną energię potrzebną do dalszej egzystencji, odpocząć od dręczących pytań, na które nierzadko brak odpowiedzi. Utwierdzam się w tym, że właśnie to chcę w życiu robić, odkryłem w sobie pasję poznawania świata połączoną z fotografią oraz poświęconym czasem i wysiłkiem, by dojść do zamierzonych efektów. Czuję spełnienie, ten kto mnie zna, wie ile wkładam w to pracy i serca. Czy warto? Myślę, że bardzo warto, bo mam coś dla czego chce się rano wstawać, planować, czekać na kolejny wyjazd i chce się żyć. Pozdrawiam wariatów z fotoklubu, nie sądziłem wcześniej, że to co nas połączyło, urośnie do takich rozmiarów.