środa, 26 września 2018

Mała Fatra - nie taka mała

Lato minęło mi szybko, za szybko, nie wiem kiedy. Z roku na rok mam coraz większe wrażenie, że ten czas przyśpiesza z wiekiem. Jakoś tego czasu na wyjazdy za wiele też nie miałem, ale udało nam się wyjechać na ten jeden wyjątkowy, kilkudniowy, gdzie zrobiliśmy sporo kilometrów. Mała Fatra marzyła mi się od dawna, czułem że jest tam po co jechać i się nie zawiodłem. Tak w ogóle to te góry to są jakieś inne, niby niewielkie, a dają ostro popalić. Aby każdego dnia z dolin dostać się na któryś ze szczytów pasma Małej Fatry, trzeba było mocno się natrudzić, by doczłapać do góry. Jednak długie i strome podejścia potrafią odwdzięczyć się chwilami niezwykłymi widokami, co łagodzi trud zdobywania tych gór. Przez cztery dni chodziliśmy różnymi szlakami i za każdym razem myślałem, że jestem gdzieś w innych górach, one są tak zróżnicowane, że ciężko tutaj o nudę. To miejsce niewątpliwie mnie urzekło, ale wspomnieć muszę o czymś jeszcze. Tutejsze regionalne jedzenie fantastycznie smakuje po kilkugodzinnych wędrówkach, no i jeszcze coś, niby tylu turystów w dolinach i świetnie jest rozwinięta baza noclegowo-turystyczna, ale na szlakach jakoś nie spotyka się wielu ludzi co sprzyja odpoczynkowi, oczywiście pominąć muszę największe atrakcje jak Wielki Krywań, na który nieopodal wyjeżdża kolejka oraz Janosikowe  Diery, w tych miejscach jednak ciężko o samotność, ale oczywiście warte są zobaczenia. Wiem, że od czasu do czasu muszę gdzieś tak pojechać, zmęczyć się, napocić, pośliznąć na błocie taplając w nim swoje aparaty, to jest potrzebne, nie tylko piękne widoki i ładne zdjęcia. Zapraszam do galerii zdjęć oraz może kiedyś zobaczenia na własne oczy tego pięknego miejsca na ziemi.




























sobota, 1 września 2018

Bieszczadzki klimat

Pomysł długiej wędrówki w Bieszczadach prześladował mnie i Bartka przez kilka tygodni, ale w końcu udało się wyrwać i pojechać, a najważniejsze wstrzelić w pogodę. Wybraliśmy dość długi szlak, ale rozłożony na dwa dni, uwzględniając zachód na Tarnicy i wschód na Haliczu. Ostatnio zauważyłem, że bardzo dobrze chodzi mi się na długich szlakach, ale za to coraz ciężej mi na barkach z ciężkim plecakiem, jak tylko wyciągam z plecaka sprzęt, od razu czuję ulgę. No cóż, to jest cena jaką muszę płacić za to co lubię robić i jest już to wpisane w moje wędrowanie. W górach czuć, że zbliża się jesień, po zmroku robi się zimno. Nie zdążyłem na taki typowo letni wyjazd, za szybko mi to lato jakoś uciekło. Teraz przede mną jesień, moja ulubiona zdjęciowa pora, na pewno będę polował na piękne kolory i zapewne znów w Bieszczadach. Tymczasem zapraszam do oglądnięcia zdjęć z ostatniego wyjazdu.