sobota, 16 maja 2015

Jest to zapewne ostatni mój post przed wyjazdem z kraju, ale chcę wyjechać, chyba jak nigdy. Czuję się jak zapędzony w kąt, a zarazem jak przyparty do muru albo jak przybity do ściany, bez szansy, bez wyjścia ewakuacyjnego, gdy marzenia i pragnienia palą się jak ostatnia droga ucieczki. Czy coś tutaj może się zmienić? Nie wierzę politykom, służbie zdrowia, mediom, księżom, korporacjom które ssą z ludzi energię do życia jak pijawki krew albo gorzej jak kleszcze, bo pijawki używano przynajmniej leczniczo. Nie dziwię się milionom polaków, którzy wybrali inną drogę. Nie dziwię się rodzinom, które nie chcą mieć dzieci. Nie dziwię się demonstrantom, strajkom, apelacjom, to wszystko czymś jest spowodowane. Szczerze to marzy mi się jakaś rewolucja w naszej Polsce. Jedyna dobra myśl to taka, że ktoś jest u mego boku, pomaga i docenia.