piątek, 18 marca 2016
Bieszczadzki rewanż
Czwartkowy wypad w Bieszczady traktuję jako rewanż za mglistą niedzielę. Wyjazd o północy i nieprzespana noc to chyba najwyższa cena jaką trzeba zapłacić za udany plener, ale gdy jest się już na szczycie, satysfakcja jest tak wielka, że nie do ocenienia. Trudne warunki jakie panują o tej porze roku w górach mogą większość turystów odstraszać, zapewne słusznie, po za tym trzeba mieć świra by nocą chodzić przez las, zmagać się ze swymi słabościami oraz mroźnym i silnym wiatrem. My jednak jesteśmy uparci i wiem, że z coraz większym zacięciem będziemy dążyć do osiągnięcia zamierzonego celu. Świetna atmosfera panująca podczas naszych plenerów łączy nas coraz bardziej, doceniam to i nawet śmiem twierdzić, że jest ważniejsza od zdjęć które powstają.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetne fotografie :)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie muszę się z Wam i wybrać na wspólny plener!!... Koniecznie!