czwartek, 21 lutego 2019

Bieszczadzkie wschody

Ostatnimi czasy mało miałem okazji gdzieś wyjechać, wyrwać się choć na moment, oderwać się od zajęć, pooddychać innym powietrzem. Życie kradnie czas i chwil na to co lubię brakuje, ale udało się chociaż dwa razy ostatnio wyskoczyć na wschód słońca z Bartusiem. Choć nocki bywają w takich akcjach zarwane, to warto dla każdej z tych chwil się poświęcić, ale trzeba też potem to odespać. Dziś mowa o Bieszczadach, one mają coś w sobie, nie raz pracując myślę sobie jakby to było fajnie teraz, w tej chwili właśnie spacerować po połoninach. Do tego połączyć je ze wschodem słońca i mamy coś wspaniałego, za każdym razem, bo za każdym razem jest inaczej, nie ma dwóch takich samych chwil, wschodów, warunków, dlatego to się nie nudzi. Najfajniejsze w tym wszystkim jest uczucie jakie towarzyszy mi w oczekiwaniu na nowy dzień, na to słońce aż wychyli się zza horyzontu, w tym czasie odrywam się od rzeczywistości, skupiam na pięknie przyrody, selekcjonując tylko najistotniejsze myśli.



























2 komentarze: