poniedziałek, 20 czerwca 2016

Park Narodowy Calangues

Mój niedzielny wypad to jedno wielkie szczęście, począwszy od spontanicznego planu by wstać nad ranem i pojechać do oddalonego o ponad 160 km Cassis, by stamtąd rozpocząć swą wędrówkę, skończywszy na przecudnych widokach stojąc na krawędzi kilkaset metrów nad taflą morza. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się ani takich krajobrazów, ani tak wymagającego szlaku turystycznego, co w mojej ocenie niewątpliwie jest zaletą. Wyczytałem tylko w internecie, że mogę się spodziewać podejść takich jak w trudniejszych częściach Polskich Tatr, idąc zaledwie kilkanaście kilometrów szlakiem, który prowadzi przez ponad 30 kilometrów przez Calangues nie sądziłem, że będę miał to szczęście by sprawdzić się w ciężkiej wspinaczce. Siła charakteru okazała się ogromna, niestety siła w nogach, a w szczególności lekki ból w kolanie, nakazywał powrót, nie mogłem sobie pozwolić na więcej, ale i dobrze oceniłem swoje możliwości i jestem szczęśliwy, że mogłem spędzić te pięć godzin na przepięknym szlaku, w przepięknym miejscu. A czym jest Calangues? Są to ogromne klify, które przecinają przepiękne zatoczki, do kilku da się dojść najszybciej w godzinę, do większości dostęp jest możliwy tylko od strony morza. Dla takich chwil chcę żyć, chcę oddychać powietrzem nowych miejsc, chcę poznawać ten piękniejszy świat, świat bez wojen, bólu, głodu i kłamstw.















3 komentarze:

  1. Widoki zapierające dech. Oby jak najwięcej takich wypraw udało Ci się odbyć. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Witku, postaram się zobaczyć tutaj ile się da, choć jak wiesz na zwiększenie mam tylko jeden dzień w tygodniu, jedną krótką niedzielę. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ale póki co jak widzę, każdą z tych niedziel wykorzystujesz wspaniale ;)

    OdpowiedzUsuń